Są ludzie, których zapamiętuje się lepiej niż innych, mimo, że widzimy ich tylko raz. To był rok 2005 – Explorers Festival w Łodzi. Mnóstwo gości, polskich himalaistów – Wielicki, Pawłowski i niepozorny, skromny wspinacz ze Szwajcarii, przyjaciel Wojtka Kurtyki – Erhard Loretan.
Gdy ledwie dopchnęłyśmy się z Agnieszką i Sylwią do pierwszych rzędów – aby słyszeć górskie relacje, nie wiedziałyśmy, że siedzimy na plecaku trzeciego zdobywcy korony Himalajów. Potem było wręczenie mu nagrody Explorera i już wszystko było jasne. Przecież Loretan i Kurtyka zdobyli jedną z najpiękniejszych gór na świecie – Trango Nameless Tower, weszli na swoją górę w stylu alpejskim i w takim też stylu Erhard zdobywał swoje kolejne – ośmiotysięczniki. Drogi, którymi wchodzi na szczyty ośmiotysieczników są zawsze przemyślane, ciekawe i zazwyczaj bardzo trudne. Był na pewno kimś, kto zmienił oblicze himalajskiego wspinania.
Trudno uwierzyć, że on wytrawny himalaista i przewodnik alpejski, zginął w dniu swoich pięćdziesiątych drugich urodzin – 28 kwietnia 2011 roku, na szczycie Grunhorn.
Góry to jedna z najsilniejszych namiętności człowieka. Są niebezpieczne, często jesteśmy za słabi aby je zwyciężyć. Nie lubią też braku pokory, ale Loretan na pewno żył z górami w zgodzie. I widocznie jego życie pełne najwspalniaszych na świecie gór, miało tyle trwać.
You must be logged in to post a comment.